„Idę na rozmowę kwalifikacyjną… na statek” – powiedziałam rodzicom.
Nastąpiła pełna spokoju i zrozumienia chwila ciszy. „Czy Ciebie K****A,
pogrzało?!” – odpowiedział mi bez emocji tata marynarz.
W sumie nie spodziewałam się innej rekcji. Zawsze na
wzmiankę o statkach pasażerskich burczał coś o idiotycznym pomyśle i pływającym
burdelu. O ile pierwsze mogłam zrozumieć i zwalić na garb ojcowskiej troski to
drugi epitet jakoś nie bardzo do mnie przemawiał. „TAM KAŻDY Z KAŻDYM!” –
krzyczał. „Ale ja nie jestem KAŻDY!” – odpowiadałam zła. „Jak chcesz… jak się
sama nie przekonasz, co to za gówno to i tak mi nie uwierzysz?”. 99% naszych rozmów
na temat mojej nowej pracy tak się kończyło. Przywykłam. Groźby i prośby
spowszedniały. „Nie może być do cholery, tak źle. Znam siebie. Wiem, że, mnie
to dotyczyć nie będzie. Koniec. Kropka!”.
Dużo wody upłynęło, gdy na mojej drodze pojawiła się Pani M.
Moja klientka. Nie widziałyśmy się po raz pierwszy, ale mimo to nie miałam
pojęcia, czym się zajmuje oprócz ciągłego odbierania jednej z dwóch komórek.
Dziś przyszła do mnie na kolejny zabieg. Powiedziałam, że widzimy się po raz
ostatni, bo wypływam w długi rejs. I zaczęło się…
Ku mojemu wielkiemu zdumieniu okazało się, że ma dużo
wspólnego z ludźmi morza i wie sporo o pracy na statkach pasażerskich. Niestety
potwierdziła to wszystko, o czym mówił mój tata. „Pływający burdel”. Ostrzegła,
żebym uważała, żebym nie dała się wciągnąć w jakieś romanse (sprawa, dla mnie i
tak jest oczywista, ale co tam). „Tam nie ma uczuć, tam jest tylko sex. Niektórym
to wystarcza. Faceci na statku są straszni. Wiem, bo spotkałam ich osobiście. To
jest inny świat, w którym większość ludzi traci hamulce. Pamiętaj na początku jest
najgorzej. Jesteś świeżym mięsem”.
Przyznam szczerze, że przeraziło mnie to. Jakoś wizja „Statku
miłości” w dosłownym znaczeniu wcale mi się nie podoba. Nie mam ochoty szukać
tam nikogo. Bądźmy realistami – ten rejs trwa tylko dziewięć miesięcy. Co
potem? Naprawdę wątpię, żeby pokładowe uczucie przetrwało na stałym lądzie.
Ehhh nie sądziłam, że lepkie łapska będą w ogóle zaprzątać mi
głowę. Głupia sprawa i dla wielu z Was zapewne zabawny jest fakt, że się w
ogóle tym przejmuję, ale we mnie mimo wszystko wzbudziło to spory niepokój.
Myślę, że na koniec doskonale pasują słowa mojej świętej
pamięci Babci Czesi:
„Jak się sama nie uszanujesz, to nikt nie
będzie szanował Ciebie”

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz